Frontowa poezja ułana z Tomaszowa Mazowieckiego

  • Drukuj zawartość bieżącej strony
  • Zapisz tekst bieżącej strony do PDF

3 lipca 2020

Latem 1920 r. w szeregach milionowego Wojska Polskiego znajdowali się żołnierze o wielu talentach i zamiłowaniach. Wśród nich nie brakowało humanistów, ludzi pióra, dzięki którym groza wojny utrwalona została w formie literackiej. Jednym z nich był pochodzący z Tomaszowa Mazowieckiego ułan-poeta, Henryk Steinman-Kamiński.

Henryk Steinman-Kamiński przyszedł na świat w Tomaszowie Mazowieckim (wówczas zwanym Tomaszowem Rawskim) w dniu 26 marca 1900 r. w spolonizowanej rodzinie żydowskich przemysłowców. W 1915 r. zgłosił się na ochotnika do Legionów Polskich, jednak patriotyczne ideały przyszło mu realizować w szeregach Polskiej Organizacji Wojskowej, gdzie został nawet instruktorem. W 1918 r. przebywał już w Warszawie, gdzie wziął udział w rozbrajaniu niemiejskich wojsk okupacyjnych, a następnie jako ochotnik trafił do 3 Pułku Ułanów „Dzieci Warszawy”. Jako podchorąży wziął czynny udział w wojnie polsko-bolszewickiej odnosząc dwukrotnie rany w boju. Jego szlak bojowy prowadził między innymi poprzez pole bitwy pod Cycowem (15-16 sierpnia 1920 r.) podczas kulminacyjnej kampanii tej wojny. Po zakończeniu walk ukończył Kurs Karabinów Maszynowych w Centralnej Szkole Kawalerii w Grudziądzu. Zmarł z powodu nagłej choroby w 1924 r.

Przedwcześnie zmarły poeta i patriota opublikował w latach 1920-1922 cztery zbiory poezji, wśród których ważne miejsce zajmuje tomik utworów patriotycznych zatytułowany Z doli i niedoli Pułku 3 Ułanów „Dzieci Warszawy” (Łódź 1920). Być może na tle twórczości innych poetów polskich dzieła tomaszowianina nie aspirują do ścisłego grona pereł literatury polskiej, jednak warto o nich wspomnieć ze względu na nietypowość tego rodzaju twórczości w pewnym sensie surowej, dojrzewającej wraz z przeżyciami i doświadczeniem młodego autora tworzącego w trudnej, frontowej rzeczywistości. Dziś pragniemy zaprezentować Państwu dwa utwory frontowego poety.

 

- Bitwa Warszawska, 1920 r.

XCII 

O jakże ciężko nieraz bywało.

Zwątpienie i rozpacz do serc już się wkradła,

Bo wciąż, wciąż się wojsko cofało!

Na myśl o Warszawie twarz ułana bladła.

 

Cudzie nad Wisłą! Cudzie nad cudy!

Dziś już naprzód, co sił przemy zwycięsko.

Polsko, błogosławić [Cię] winny ludy,

Żeś znów tarczą i dla zagłady klęską…

 

Bolszewik już śmiał się i urągał,

Marzył słodko o stosach trupów w Warszawie,

A później jużby się nie ociągał,

Europo, i szedł[by] niszcząc, grabiąc krwawie!!

 

- śmierć towarzysza broni, 1920 r.

LXXX

Siadł na nasypie tyłem do wroga.

Kule dość gęsto na placówkę padały.

„Schować się, rzekłem, prędko! Na Boga”.

(Lecz wargi jego tylko się rozśmiały).

 

„Nic, panie chorąży, wesoło,

Niech strzelają”. I ledwo skończył te słowa

Kula tyłem i… i wyszła przez czoło…

Ani krzyknął! Śmierć, opadła w tył głowa!

 

Dobiegłem – trup – przed chwilą był żywy!

Mózg i krew płynęła z czaszki na twarz całą…

„Celownik normalny!” Krwi chciwy…

„Ognia!” Zwierzę do mordu w piersi powstało.

Galeria

  • Powiększ zdjęcie

Rozwiń Metryka

Podmiot udostępniający informację:
Data utworzenia:2020-07-03
Data publikacji:2020-07-03
Osoba sporządzająca dokument:
Osoba wprowadzająca dokument:Aleksy Piasta
Liczba odwiedzin:1640